Polska nie jest turystyczną potęgą i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Tej rzeczywistości nie zmieni także narodowy zryw pod flagą Euro 2012
Składa się na to wiele uwarunkowań i – co ciekawe – opóźnienie infrastrukturalne wcale nie jest głównym. Główną przyczyną kiepskiej pozycji naszej turystyki obecnie i jej marnych perspektyw są warunki naturalne, te geograficzne i klimatyczne. Nie dość, że kraj zorganizowany jest na opak (morze na północy, góry na południu), to jeszcze mamy aż cztery dość zmienne i chimeryczne pory roku.
Po prawie 20 latach przemian gospodarczych posiadamy „aż” 1370 hoteli. We wszelkich branżowych statystykach zajmujemy ostatnie miejsce nie tylko w Unii Europejskiej, ale też jedno z ostatnich w świecie. I naiwnością jest sądzić, że zryw narodowy pod flagą Euro 2012 zmieni tę rzeczywistość fundamentalnie.
Imprezy masowe o szczególnym znaczeniu to dla hotelarzy kiepski interes. Jak wiadomo choćby z doświadczeń ostatnich piłkarskich mistrzostw Europy, tylko nieliczni hotelarze austriaccy byli zadowoleni. Podobnie było podczas mistrzostw świata w Niemczech. W Polsce, co prawda, nie mamy takich doświadczeń, ale inne masowe wydarzenia, jak np. pielgrzymki papieskie czy szczyt ekonomiczny w Warszawie, potwierdziły wątpliwy rezultat finansowy.
Siłą napędową hoteli wysokiej kategorii są ludzie biznesu. Warunkiem, dla którego akceptują wysokie ceny, jest komfort i swoboda. Podczas imprez szczególnych oba te czynniki są poważnie ograniczone, choćby przez restrykcyjne przepisy bezpieczeństwa czy tłumy ludzi.
Nauczony doświadczeniem biznes zwykle unika przyjazdów do miejsc dotkniętych taką przypadłością. Jeżeli zaś takie ograniczenie występuje dodatkowo w szczycie sezonu, np. w czerwcu, to nietrudno przewidzieć wynik finansowy hotelarzy w Warszawie, Poznaniu czy Wrocławiu.
Oficjele przebywający przeważnie na koszt organizatorów czy zawodnicy to co prawda ważni goście, ale ceny, jakie będą płacić, z pewnością nie będą rezultatem równowagi między popytem a podażą. Dobrą ilustracją tego problemu była wojna różnych władz z hotelarzami Poznania o ceny dla uczestników grudniowej konferencji klimatycznej.
Szansą na przyspieszenie realizacji planów inwestycyjnych są ogłoszone przez uczestniczące w Euro 2012 miasta szczególne warunki realizacji obiektów hotelowych. W obliczu panującego kryzysu w sektorze finansowym mogą jednak okazać się niewystarczające. Nie bez znaczenia jest też wzrost kosztów materiałów budowlanych i kosztów pracy, co już podrożyło hotelowe inwestycje o ok. 35 procent. Tak więc być może jedyną radą będzie zaangażowanie się samorządów w projekty partnerstwa publiczno-prywatnego, aby uzyskać rezultat w planowanym terminie.
Te nadzwyczajne środki w wybranych miastach nie poprawią radykalnie sytuacji bazy turystycznej w innych regionach. Jeszcze branża nie zdążyła się nacieszyć wzrostem 2007 roku, kiedy stała się ofiarą aprecjacji polskiej waluty. Zyskaliśmy miano drogiego kraju docelowego dla turystów. Spadki przyjazdów o 7 proc. zachwiały wszystkimi regionami, nie wyłączając takiej potęgi, jak Kraków.
Z kolei nasi obywatele, zresztą zupełnie słusznie, korzystają z siły waluty krajowej i podróżują po całym świecie. W I półroczu odnotowano wzrost liczby wyjeżdżających o prawie 10 procent. Te dane wskazują, że bilans dla turystyki w 2008 r. może okazać się niekorzystny. Zakładając spowolnienie gospodarcze, które wobec sytuacji na globalnych rynkach wydaje się nieuniknione, należy w strategii turystyki założyć kolejne osłabienie tempa rozwoju.
Jedyną sprawdzoną tezą w turystyce jest fakt, że rozwój tej dziedziny jest funkcją wzrostu gospodarczego kraju. Tak ważne wydarzenia publiczne jak na przykład Euro 2012 mogą być jedynie podstawą do efektownej i skutecznej promocji Polski, nie będą zaś stymulatorem wzrostu dla hotelarstwa. A rezultaty tych działań przełożą się na wyniki w dalekiej przyszłości.
Dlatego deklaracje o inwestycjach w turystykę należy traktować racjonalnie i długoterminowo, a przede wszystkim planować w oparciu o obiekty już zrealizowane.
Forbes, Maciej Grelowski
0 Responses
Stay in touch with the conversation, subscribe to the RSS feed for comments on this post.